Jakub Prus musiał przejść
spory kawałek drogi, aby dostać się do domu swojego przyjaciela. Dzieliły ich
około dwa kilometry, ale co to jest w porównaniu ze spędzeniem dnia z
najlepszym kumplem? Poznali się już cztery lata temu, w liceum, a kiedy
dowiedzieli się, że mieszkają w tej samej miejscowości, byli nie lada
szczęśliwi.
Była ciepła, letnia
niedziela, która zapowiadała się nader interesująco. Wszyscy mieli jakieś
plany, a u największej części społeczeństwa było to udanie się na tutejszy
festyn, który może i nie egzystowało to zbytnią ekscytacją, ale zawsze było to
coś, co wytrącało człowieka z rutyny. Zapowiadało się więc darmowe piwo i
popcorn, wata cukrowa i zjeżdżalnie, które może i były atrakcjami dla małych
dzieci, ale Jakub był pewien, że siostra jego kumpla, Mercedes, na pewno się na
takowej zabawce pojawi. Chłopak miał już przygotowany aparat fotograficzny, aby
uwiecznić to wiekopomne wydarzenie i później razem z Maćkiem móc się nabijać z
Rudej.
Chociaż potrafili się domyśleć,
że na dziewczynie nie zrobi to najmniejszego wrażenia. Była niepoprawną
optymistką, która śmiała się prawie przez cały czas – oczywiście, jeżeli wstała
o odpowiedniej porze. Inaczej można było liczyć na morderstwo.
Chłopak prawie już dotarł do
siedziby Łużańskich, a słońce grzało jego czarną czuprynę, sprawiając, że można
by smażyć na niej jajecznicę. Żałował, że nie wziął jakiejś czapki. Słońce
nigdy mu nie służyło i powinien już o tym pamiętać, jednak coś sprawiło, że
tego dnia był niezwykle rozkojarzony. Na szczęście nie zapomniał o swoich
okularach, których jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się zostawić w domu. Zawsze o
nich pamiętał. Miał też na sobie długie, ciemne dżinsy, co wcale nie było
zbytnio komfortowe. Spodziewał się jednak, że dzień będzie chłodny, gdyż, kiedy
wyruszał pół godziny wcześniej, niebo było niemal całkowicie zachmurzone i nie
wyglądało na to, że się przejaśni. Jednak kiedy był już w połowie drogi, słońce
ponownie wyjrzało zza obłoków i nie miało zamiaru się już chować, jakby chciało
zrobić na złość chłopakowi.
Zdecydowanie wolał deszczową
pogodę niż takie upały. Niechby tylko spróbował powiedzieć komuś o tym fakcie,
zostałby uznany za nienormalnego i pozbawionego rozumu. Dla Polaków słoneczna
pogoda była jakby darem niebios, ale jak przychodziło co do czego, to przy trzydziestostopniowym
upale klęli na wszystko, że jest im za gorąco. Taka była ludzka natura od wielu
setek lat.
Jakub minął już ostatni
zakręt, zauważając wjazd do Łużańskich. Brama jak zwykle była szeroko otwarta i
zapomniana przez panią domu. Chłopaka niekiedy dziwiło, że rodzina w ogóle nie
martwi się tym, że ktoś mógłby włamać się im do domu. Ci ludzie jednak cały
czas go zaskakiwali, więc zdążył się już to ich dziwactw przyzwyczaić.
Pani Joanna, czyli matka
rodzeństwa, była kobietą aż nader zapracowaną. W domu pojawiała się jedynie
weekendami, a czasem nawet wtedy spędzała tam tylko parę godzin. Mercedes też
zawsze wybywała wraz z przyjaciółką, zostawiając wszystko na głowie biednego
Macieja, który pod wpływem Kuby też gdzieś wychodził. Tak więc dom pozostawał
pusty i cichy, jakby opuszczony. Nie słychać było wtedy nawet psa, który zawsze
był zabierany przez właścicielkę. Wszystko ponownie zaczynało budzić się do
życia koło godziny dziesiątej, nieraz później. Wtedy to wszyscy wracali z
różnych stron świata i zaczynali stawiać całość na nogi.
Jakub wspiął się po kilku
schodkach prowadzących do domostwa Łużańskich i nacisnął dzwonek. Wokół niego
rozniosła się melodyjka, wszystkim przywodząca na myśl „Jingle Bells”. Było to
może i ciekawe urozmaicenie, ale w grudniu, a nie w połowie czerwca, kiedy
świeciło słońce i wszyscy się nim rozkoszowali, pomału szykowali się do wakacji
i nie martwili się śniegiem, który miał pojawić się dopiero za kilka miesięcy.
Dzwonienie do drzwi było dla
niego tylko i wyłącznie formalnością. Robił to jedynie z grzeczności, gdyż już
dawno temu pani Łużańska pozwoliła mu do nich przychodzić, kiedy tylko będzie
miał ochotę.
Chłopak wszedł do domu, skąd
uderzył go zapach spalonej jajecznicy. Kierowany zapachem skierował się
bezpośrednio do kuchni.
W pomieszczeniu przebywał
jedynie młody Łużański, pałaszujący już swoje śniadanie. Pani domu już zapewne
nie było, gdyż nie krzątała się nigdzie w zastraszającym tempie.
Od grafitowych, kuchennych
mebli odbijały się promienie słońca, tworząc na białych ścianach interesujące
plamy. Przez kilka szklanek przechodziło światło ozdabiając pomieszczenie
mozaikami kolorowych znaczków i nadawało pomieszczeniu magiczny wygląd.
Jedno z czterech krzeseł przy
niewielkim kuchennym stoliku było zajęte przez chłopaka, który machnął ręką do
Jakuba i wskazał mu dłonią miejsce naprzeciwko. Czekał już tam na niego mały
talerzyk i kubek z jego imieniem, wypełniony gorącą herbatą. Prus bez ociągania
spoczął na swoim siedzeniu. Jeden z drugim przez chwilę uśmiechali się do
siebie bez słowa, zapewne myśląc o tym samym.
- Masz aparat? – Maciek
przeczesał szybkim ruchem swoje ciemne włosy, które sterczały mu jeszcze na
wszystkie strony. W jego zielonych oczach, które posiadał każdy domownik,
pojawił się podejrzany błysk.
- A jak myślisz? – Jakub
pozbył się z nosa swoich okularów i uśmiechnął się szeroko do przyjaciela.
Chłopak nie miał pojęcia,
dlaczego Maciej próbował zrobić na złość swojej siostrze. Pewne było, że
Mercedes trochę na nich pokrzyczy, a po paru minutach przestanie i zacznie się
śmiać z sytuacji, aby po chwili o tym fakcie zapomnieć. Próby jej brata był
wręcz niedorzeczne.
- Dlaczego to robisz? –
zapytał, mieszając swoją herbatę.
- Co takiego?
- Dlaczego próbujesz zrobić
jej na złość, skoro wiesz, że to nie ma większego sensu?
Maciek spojrzał na
przyjaciela udając głęboką zadumę. Dłonią potarł swoją twarz, na której znać
było kilkudniowy zarost. Chłopak spojrzał na Jakuba, by po chwili uśmiechnąć
się do niego szeroko.
- To moja młodsza
siostrzyczka. Moim obowiązkiem jest wkurzanie jej. – Po pomieszczeniu rozniósł
się donośny śmiech towarzyszów. – A w dodatku uwielbiam patrzeć, jak się
denerwuje.
***
Mercedes ponownie tego dnia
otworzyła oczy i przeciągnęła się na łóżku. Uśmiechnęła się delikatnie
rozprostowując zdrętwiałe kończyny i strzelając stawami. Zegarek na jej stoliku
wskazywał już godzinę dwunastą, a więc była to optymalna pora na rozpoczęcie
dnia. Dziewczyna bez zbędnego marudzenia wstała z łóżka i udała się do
łazienki.
Z dołu dobiegał do niej
odgłos rozmów dochodzący z kuchni. Odróżniała tam głos swojego brata i
oczywiście Kuby. Jak można się było spodziewać chłopak pojawił się w domu
Łużańskich koło godziny dziewiątej lub nawet wcześniej. Teraz pewnie pałaszował
jej śniadanie, dyskutując z Maćkiem. Matki już zapewne nie było, ale z
pewnością aż nader uprzejmie powitała gościa i rozpoczęła z nim poważną
dyskusję. Zapewne chciałaby mieć takiego syna. Ot taki grzeczny chłopiec,
inteligentny i zaradny. W dodatku zawsze pomógł jej, gdy była takowa potrzeba,
więc był dla niej młodzieńcem idealnym.
Ciekawe co matka
powiedziałaby, jakby zobaczyła go poza domem.
Mercedes stanęła przed
lustrem w łazience i wyszczerzyła zęby do swojego odbicia. Jej dolną szczękę
zdobiła pokaźnych rozmiarów szpara między jedynkami, która nie chciała się skorygować
w żaden możliwy sposób. Aparaty ortodontyczne zamiast zmniejszać szczelinę,
jakby ją zwiększały. Młoda Łużańska zdążyła się już do takowego stanu rzeczy
przyzwyczaić i zaczęła go ignorować.
Jej rude włosy były
skołtunione i dziewczynę czekała długa i
żmudna przeprawa, by je ułożyć. Z natury jej fryzura układała się w subtelne
fale, które tego dnia postanowiła zastąpić prostymi pasmami.
Swoją bladą skórę pokryła
delikatną warstwą pokładu, a rzęsy podkreśliła czarną maskarą. Był to jej
codzienny makijaż, którego nigdy nie zmieniała. Niekiedy stosowała coś, co
miało podkreślić zieleń jej oczu, którą szczerze uwielbiała. Nie był to odcień,
który często widywała u innych ludzi – jakby brudny, wymieszany z brązem. Jej
były naprawdę zielone. Jak trawa. Jak wiosenne liście.
Mercedes, nadal ubrana w
koszulkę brata, zeszła do kuchni, skąd uderzył ją zapach przypalonej
jajecznicy.
Tak jak się spodziewała, przy
stole siedział Maciek z Kubą, a matki nigdzie nie było. Z pewnością, tak jak
zapowiadała, wyjechała w odwiedziny do swojej przyjaciółki i wrócić miała
dopiero wieczorem. Dziewczyna nie zauważyła na stole żadnego śniadania, które
miało być przeznaczone dla niej i skrzywiła się nieznacznie.
- Zżarliście mi wszystko? –
przywitała ich cichym syknięciem, które niewątpliwie posłyszeli. Na ich
twarzach wykwitły kretyńskie uśmiechy.
- Może… - Maciek melodyjnie
przeciągnął sylaby, wystawiając siostrze język.
Mercedes odwróciła się od
nich kierując się w stronę lodówki. Koszulka, którą miała na sobie, przez jej
drobną budowę, sięgała jej do połowy uda. Dziewczyna włączyła małe radyjko i w
rytm muzyki przejechała pozostałą drogę do chłodziarki, ślizgając się po białej
posadzce w skarpetkach, których zapewne zapomniała zdjąć po spacerze z Bestią.
Tak jak się spodziewała, w
lodówce czekała na nią porcja jajecznicy zostawiona przez matkę przed wyjazdem.
Była już zimna, ale Mercedes nie miała najmniejszej ochoty czekać, aż się
podgrzeje. Jej brzuch zaczynał wydawać niekontrolowane odgłosy, a to nie był
dobry znak.
Dziewczyna oparła się o blat
i zaczęła widelcem grzebać w swoim śniadaniu.
- Wybierasz się na dzisiejszą
imprezę? – Jakub znacząco spojrzał na Maćka.
- Zapewne.
- A co sądzisz o zjeżdżalni?
– Jej brat po raz kolejny pokazał wszystkim zebranym komplet swoich zębów w
szczerym uśmiechu. Mercedes spojrzała na niego spode łba.
- Idiota – syknęła
odstawiając swój prędko opróżniony talerzyk do zlewu.
Po kuchni nie pierwszy raz
tego dnia rozniósł się donośny śmiech.
- Zaraz, zaraz. Czy to moja
nowa koszulka? – Maciek podniósł się z krzesła, wskazując na ubranie
dziewczyny. Mercedes zaczęła cofać się w kierunku drzwi.
- Może… - odparła naśladując
ton brata.
- Mercedes, zabiję cię!
Po domu rozniósł się
przerażający pisk, a Maciek ruszył w kierunku wyjścia.
Dziewczyny już tam nie było.
***
Dwie godziny później Mercedes
spacerowała uliczkami Wysokich, zaopatrzona w dużą paczkę chipsów i pepsi.
Z takim prowiantem miała udać się po swoją przyjaciółkę – Konstancję. Ze
stadionu dobiegały już do niej dźwięki muzyki. Chwilowo były to wiejskie
babcie, wyjące do ludowych piosenek, których nikt nie mógł słuchać. Zawsze był
to jeden punkt zaplanowanych atrakcji, bez których takowy dzień byłby dniem
straconym.
Dla innych babć oczywiście.
Dziewczyna mijała kolejne
sklepiki, przeglądając się w kolejnych szybach. Wszystkie były zamknięte, z
wyjątkiem małego spożywczaka, w którym kłębiło się kilku nastolatków. Parking
całkowicie zastawiony był samochodami, od których odbijały się promienie
słoneczne rażące dziewczynę w oczy. Na widok jakiegoś Mercedesa zaśmiała się
cicho, kręcąc nieznacznie głową.
Mimo wszystko lubiła swoje
imię, które niestety często było dla niej kłopotliwe. Nadal była obiektem
żartów u co poniektórych, ale przynajmniej ze spokojem mogła powiedzieć, że
jest jedyna w swoim rodzaju i mimo wspomnień o ojcu, chełpiła się z powodu swej
oryginalności.
Kolejne sklepiki mijała
raźnym krokiem, uśmiechając się do wszystkich. Zielony budynek, niebieski
budynek, pomarańczowy budynek. Monotonia.
Z naprzeciwka szła już w jej
stronę Konstancja, która w swej zwiewnej sukience wydawała się być wprost
idealna. Mercedes skuliła się w sobie, po raz pierwszy tego dnia zwracając
uwagę na swój ubiór. Miała na sobie zwyczajne, białe szorty i czarną koszulkę,
która w niczym nie równała się z czerwoną sukienką przyjaciółki. Dziewczyna
miała rozpuszczone długie i czarne włosy, które sięgały jej aż do pasa. Jej
ciemna karnacja mocno kontrastowała z błękitnymi oczami, w których teraz błyszczały
radosne płomyki.
Spojrzenia obu spotkały się,
więc uśmiechnęły się szeroko i pomachały do siebie. W końcu też zrównały się ze
sobą i stanęły naprzeciwko.
- Witaj. – Mercedes zakręciła
dłonią kółko przed twarzą koleżanki.
- No cześć. Co słychać?
- Maciek i Kuba coś
kombinują, matka jak zwykle gdzieś pojechała i zdechła mi kura. – Ruda na
jednym wdechu wyrzuciła z siebie wszystkie słowa i przybrała zasępioną minę na
wspomnieniu o kurze.
- Przecież ty nie masz kur –
upomniała ją przyjaciółka. Mercedes zaśmiała się na cały głos.
- A kto na to patrzy?
Grupa chłopców bacznie się im
przyglądała, zwracając uwagę na każdy detal ich figur. Na wzmiankę o zwierzęciu
jednej z nich zaśmiali się cicho, ale nie na tyle, żeby Ruda ich nie
posłyszała.
Mercedes spojrzała na nich zabójczym
wzrokiem.
- Mer, nie warto. – Konstancja
pociągnęła przyjaciółkę za rękaw, aby zwrócić się w kierunku stadionu.
Nie było tam wielkiego tłumu.
Parę starszych osób siedziało na ławkach pod sceną dyskutując na różne tematy,
a dzieci biegały od jednej zabawki do drugiej. Samochodziki, dmuchany zamek,
trampolina i zjeżdżalnia. Ta ostatnia sprawiła, że na twarzy Rudej zagościł
szeroki uśmiech. Nie ważne było, że niedługo miała już skończyć szesnaście lat.
W środku nadal była małym dzieckiem, które dla paru minut skoków i ślizgów
zrobiłoby wszystko.
Dziewczyna pociągnęła więc za
łokieć swoją przyjaciółkę i zaczęła iść w tamtym kierunku. Jej złość była nie do
opisania, kiedy tuż przy swojej ukochanej atrakcji zobaczyła dwójkę dobrze
znanych jej chłopaków. Przeklęła cicho.
- Co wy tu robicie? – syknęła
patrząc swojemu bratu prosto w oczy.
- Cześć dziewczyny. – Chłopak
całkowicie zignorował jej pytanie i szeroko uśmiechnął się zarówno do niej, jak
i do Konstancji. – Piękny dzień, nieprawdaż?
- Zadałam ci pytanie i nie
mam zamiaru go powtarzać. – Mercedes dobitnie zaakcentowała każde wypowiadane
słowo, mając nadzieję, że w jej brata trafi jednak jakiś piorun.
Niestety nic tego nie zapowiadało.
- My tylko patrzymy na ładnie
bawiące się dzieci i zazdrościmy im, że mogą się tak świetnie bawić, a my nie. Tak
bardzo chcielibyśmy być między nimi. Ty też Mer? – Taka odpowiedź tylko bardziej
zirytowała Rudą. Wiedziała doskonale, że ta dwójka próbuje nakłonić ją do
znalezienia się na zjeżdżalni. Oni nie mogli mieć pokojowych zamiarów.
Konstancja zaśmiała się cicho
widząc jej naburmuszoną minę.
- Durnie – powiedziała tylko i
ruszyła do stoiska z napojami, ciągnąc za sobą rozbawioną przyjaciółkę.
- Cholera, mówiłem ci, żeby
czekać gdzie indziej – posłyszała jeszcze za sobą syk Maćka, co tylko
utwierdziło ją w przekonaniu, że coś kombinowali.
***
Czerwcowe słońce zaczynało
powoli skrywać się za horyzontem. Gdzieniegdzie zielonkawe jeszcze zboże
stykało się z różowymi, pomarańczowymi i złotymi plamami na tle wieczornego
nieba. Rosnące na skarpie topole delikatnie obracały swoimi zielonymi gałązkami
poruszane przez wietrzyk, który rozwiewał też włosy Mercedes.
Ostatnie parę godzin spędziła
na bezcelowym przechadzaniu się w tę i z powrotem, i na popijaniu różnych napoi
oraz bieganiu do Konstancji, aby skorzystać z toalety, gdyż to do niej było
bliżej.
Kolejni ludzie opuszczali
małymi kroczkami stadion, na którym pozostała już tylko młodsza część
Wysokich. Na prowizorycznej scenie rozstawiono instrumenty i światła
dyskotekowe, które przez najbliższe kilka godzin miały zabawiać pozostałych
mieszkańców.
Wszelkie atrakcje, włącznie
ze zjeżdżalnią, zostały już złożone, a Mercedes tęsknie spoglądała na
odjeżdżającą ciężarówkę ze zdjęciami zabawek dla dzieci na przyczepie. Przez
swojego własnego brata ominęło ją to wszystko, co sobie zaplanowała. Pluła
sobie w brodę, że postanowiła przejąć się ich obecnością. Teraz przez kolejne
kilka dni będzie żałować, że to zrobiła.
Konstancja stała obok swojej
przyjaciółki, podtrzymując rękami swoje długie, ciemne włosy, z którymi natura
robiła co chciała. Mercedes natomiast pozwoliła swoim rudym kosmykom poruszać
się tak, jak tylko zapragnęły. Mogła spodziewać się, że wieczorem nie będzie w
stanie ich rozczesać, ale ona wielbiła uczucie wiatru we włosach i ten
delikatny szum, który był tak cichy, że potrzebowała niemałego skupienia, by go
wyłapać.
Dziewczyna przyglądała się
swojej przyjaciółce uśmiechając się delikatnie na myśl o jej bezradności.
Zawsze była trochę wredna, więc męcząca się Konstancja naprawdę ją rozbawiała.
Mercedes miała jednak serce.
- Pokaż to.
Ruda stanęła za nią i zapląta
z jej grubych włosów długiego warkocza. Dziewczyna nadal wyglądała subtelnie i
uroczo. No i oczywiście pięknie.
Tego właśnie jej zazdrościła.
Urody.
Konstancja zawsze była dla
niej śliczną dziewczyną, za którą oglądali się chłopcy. Nie była jednak typową
panienką chodzącą w spódnicach i szpilkach. Wolała spodnie i trampki, chociaż
bardziej eleganckim strojem również by nie pogardziła. Dziewczyna ta niewątpliwe
potrafiła namieszać w głowie niejednego, może nawet nie chłopaka a mężczyzny i
mimo tego, że była świadoma tego faktu, nie wykorzystywała swojej urody dla
takowych celów. Zawsze mówiła przyjaciółce, że czeka na tego jedynego, jednak
Mercedes była prawie pewna, że owy jedyny już istnieje.
Ruda natomiast była
patykowatą dziewczynką, która zdecydowanie nie wyglądała na swoje szesnaście
lat. Miała niewiele ponad sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu, czego nie
mogła wybaczyć matce, po której właśnie odziedziczyła tę wadę. Nie posiadała
też zachęcających kobiecych kształtów, a do tego miała ciężki charakter, co
dodatkowo odganiało od niej potencjalnego jedynego.
Mercedes nieraz nasłuchała
się o różnorakich podbojach miłosnych jej rówieśniczek, które to obnosiły się z
tym na prawo i lewo. Dla atrakcyjnego chłopaka były gotowe zrobić dosłownie
wszystko, czym również chwaliły się wśród reszty społeczeństwa.
Tak więc, jeżeli jesteś
przystojny – nie przyjeżdżaj do Wysokich.
Ruda natomiast nigdy nie
przejawiała zbytniego zainteresowania osobami płci przeciwnej. Potrafiła
stwierdzić, czy ktoś jest ładny, słodki, uroczy czy też nie, ale do nikogo nie
zapałała ogromnym uczuciem, o którym tak głośno było w filmach, literaturze i
wszędzie, gdzie się tylko dało.
Festyny w Wysokich były
rzadkością, na którą zawsze zjeżdżali się obcy ludzie. Tak więc parę dziewczyn
z rocznika przyjaciółek biegało za jakimś chłopakiem, robiąc wszystko, by ten
je zauważył.
Mercedes prychnęła
sarkastycznie.
- Czy ty to widzisz? –
zwróciła się do przyjaciółki wskazując głową w kierunku stołu, przy którym
siedziała owa grupka.
- Mer, no błagam cię, tylko
mi nie mów, że jesteś zazdrosna.
Konstancja wystawiła jej
język i ruszyła w kierunku sceny. Po chwili dostała kuksańca w bok.
- Ja nie jestem zazdrosna. Po
prostu okropnie mnie wkurwia, jak je widzę – odrzekła.
- To nie patrz. Przecież to
żaden problem. Ja tak potrafię. – Na potwierdzenie swoich słów, Konstancja odwróciła
głowę w przeciwnym kierunku.
Mercedes burknęła coś
niezrozumiałego.
Zanim się obejrzały, wokół
nich nastała ciemność, przerywana reflektorami i przydrożnymi latarniami. Z
głośników wydobyła się donośna muzyka, a co poniektórzy zaczęli tańczyć. Wszędzie
czuć było piwo i papierosy, które drażniły nos Rudej.
Coś w umyśle dziewczyny podpowiadało
jej, że tej nocy wydarzy się coś niedobrego. Czuła to w kościach, a włoski na
jej karku zjeżyły się.
Dziewczyna delikatnie
podrygiwała w rytm muzyki, zaczynając rozglądać się dookoła. Widziała
Konstancję i sylwetki swojego brata oraz Jakuba. Nic nie zdawało się być
podejrzanym, a nawet wręcz przeciwnie – wszystko wydawało się być aż nader
spokojne.
Pisk.
Dało się go słyszeć na całym
placu, ale nikt nie postanowił zwrócić na niego uwagi. Mógł on przecież
pochodzić od jakiejś nastolatki, która pragnęła zwrócić na siebie oczy
wszystkich zebranych lub po prostu bawiła się z przyjaciółmi.
Pisk przeszywający powietrze
rozbrzmiał po raz kolejny. Krzyk tajemniczej osoby, rozdzierający gardło
wstrząsnął ciałem Mercedes, w której głowie powstała myśl, że dzieje się coś
złego.
Muzyka nie cichła, a wszyscy
nadal doskonale się bawili.
Ruda skierowała się w
kierunku docierającego do niej dźwięku. W dziwny sposób przyciągał on ją. Wabił
swoim przesiąknięciem strachem i paniką. Konstancja patrzyła, jak jej
przyjaciółka kieruję się za scenę.
- Mercedes? – zawołała za nią
pytająco i zrobiła krok w jej kierunku.
Dziewczyna wyciągnęła tylko
rękę w kierunku Konstancji, nakazując jej tym gestem, aby została tam, gdzie
jest. Nie odwróciła się w jej kierunku, ale wiedziała, że przyjaciółka wykonała
jej polecenie.
Miejsce, skąd uprzednio
dochodził krzyk, całkowicie opustoszało, a Mercedes otaczało jedynie kilka
niewielkich drzewek. Za jednym z nich zauważyła mężczyznę przyglądającego się
jej z przechyloną głową i kpiącym uśmiechem na twarzy. Wydawało się, jakby ją
znał i czekał tu na jej przybycie. Pomachał do nie jakby na pożegnanie i odszedł,
uprzednio ukazując jej jeszcze roślinkę przed nią.
Małe drzewko pokrywały jakby
pomarańczowe wstążeczki, które coraz mocniej zaplątywały się na jego gałązkach.
Tworzyły wspaniałe wzory, niekiedy przybierając barwę żółci lub czerwieni.
Jedna z nich zapragnęła również dotknąć sceny. Rozprostowała swoje długie wicie
i sięgnęła do plastikowej foli tworzącej zadaszenie. Rozprzestrzeniała się w
mgnieniu oka, wprawiając Mercedes w zachwyt. Czarowała ją swoim naturalnym
pięknem, którego nikt nie próbował zakłócać. Pozwolił żyć własnym życiem i spełnić swój plan.
Muzyka ucichła, a ze sceny
dało się słyszeć podniesione głosy.
Minęła sekunda, może minuta
lub godzina, kiedy rozmowy zamieniły się w paniczne krzyki. Ludzie zaczęli
uciekać, nie zwracając uwagi na pozostałych. Każdy myślał tylko o sobie, o
swoim życiu.
Mercedes wstrząsnęła nagle
głową, wyrywając się z tego dziwnego transu, który ją ogarnął. Wszechobecny
niepokój otulił również ją. Rozejrzała się uważnie dokoła, a w jej głowie
pojawiło się jedno słowo, z niewyobrażalną siłą uderzające w jej duszę.
Ogień.
_________________
O dziwo jestem zadowolona. Może i mogłam bardziej rozwinąć ten rozdział, ale po pierwsze wyszedł mi i tak dość długi, a po drugie nic już mi się nie chciało pisać i wprost musiałam go już dzisiaj dodać.
Czasem mam wrażenie, że rozpisuję się nad kwestiami, które nikogo nie interesują. Może kiedyś uda mi się to zmienić.
Nieważne, jak głupio to zabrzmi, ale gdy zacznie się rok szkolny będę miała więcej czasu na pisanie.
Teraz jestem w trakcie przeprowadzki, więc różnie to z tym czasem bywa.
Mogą być błędy. Tekst niby był sprawdzany, ale zawsze może coś się zdarzyć.
I nie wiem czemu, ale czcionka wyszła mi nie takiej wielkości, jak powinna. Wiecie, co z tym zrobić?
I nie wiem czemu, ale czcionka wyszła mi nie takiej wielkości, jak powinna. Wiecie, co z tym zrobić?
Widzę nowy szablon ;D Śliczny jest, ale nie mogę się do niego przyzwyczaić. Mniejsza o to!
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny. I wiesz co? Doszłam do wniosku, że nie jestem Polką, bo nienawidzę słonecznej pogody xD Dziwne nie? Za to uwielbiam mróz i śnieg! Snowboard *.* Dobra, co ja tu bredzę? Miałam skomentować rozdział. To tak jak już wspominałam całokształt niezmiernie mi się podobał i dobrze, że jesteś z niego zadowolona.
Fajny ten Jakub. Jakoś tak od razu zyskał moją sympatię, sama nie wiem dlaczego. Taki pozytywny, sympatyczny typ. A przynajmniej jest taki na pierwszy rzut oka.
Biedna Mercedes, ale cudnego brata ma ;D Nie ma to jak dogadujące się rodzeństwo, nie?
O matko! Ta końcówka była niesamowita. Czyli ten tajemniczy ktoś podpalił scenę? Tylko dlaczego ktoś piszczał? Aby zbawić Mercedes w to miejsce? I czemu on zachowywał się tak jakby ją znał?
No nieźle. Namnożyły mi się pytania i teraz będę z wytęsknieniem oczekiwać odpowiedzi na nie.
Pozdrawiam!
Dziękuję za komentarz ;)
UsuńNowy szablon będzie tu przez jakiś czas, bo chciałam czegoś nowego. Po kilku rozdziałach ponownie go zmienię na ten pierwotny ;)
Z tymi Polakami uwielbiającymi ciepło, to nie miałam na myśli wszystkich, no ale większość tak ma, że błaga o ładną pogodę, a później mówi, że jest za gorąco, a w zimie jest im za zimno. Ja na przykład właśnie taka jestem xD
Ja wolę Macieja niż Kubę, ale to pewnie dlatego, że uwielbiam wszystkich Maciejów ;D
A na zakończenie wpadłam czytając Twój ostatni rozdział ^^ Miało wyjść tajemniczo, a jak jest, to nieważne xD.
A ten ktoś piszczał tylko dlatego, że zaczęło się palić no i się najzwyczajniej przestraszył ;)
A na pozostałe pytania tu nie odpowiem, bo nie byłoby niespodzianki xD
Pozdrawiam!
Podobał mi się ten rozdział, choć nieco zaskoczyła mnie jego długość ^^.
OdpowiedzUsuńNo i były OPISYYYYYY <333333333. Dużo opisów, lubię to! Dla mnie opisów nigdy za wiele, a wyszły wyjątkowo fajnie, bardzo dobrze zarysowałaś całą sytuację, przedstawiłaś postacie i wydarzenia.
Ale wiesz, juz lubię Mercedes, odnalazłam w niej kilka swoich cech, nie tylko wyglądu, ale i charakteru ;P.
Początek dość sielankowy, opis zwykłego dnia, ale końcówka... ekstra! Zrobiło się tak mroczniej, tajemniczo i urwałaś w takim momencie... Ciekawa jestem, co się tam stało, ale wnioskuję, że coś niezbyt dobrego, więc moja mroczna duszyczka, która lubi napięcie i niesielankę w opowiadaniach, już zaciera rączki. Ten ostatni kawałek był naprawdę rewe.
W każdym razie, wyszedł ci dużo lepiej od poprzedniego. Naprawdę zrobiłaś duże postępy od czasu tego ff potterowskiego i naprawdę bardzo mi się spodobało, choć jak już kiedyś mówiłam, naprawdę rzadko podobają mi się opowiadania obyczajowe i z akcją w Polsce.
Nie dziwię się, że na początku chłopak narzeka na słońce ^^. Ja nienawidzę upałów, kocham deszcz i jak temperatura nie przekracza 21 stopni, i zupełnie nie rozumiem, czemu wszyscy tak się jarają tymi okropnymi upałami i słońcem. Nie lubię przebywać na słońcu, grr... W wakacje non stop narzekam na zbyt dużą ilość ciepła.
I świetny szablonik, czyżby autorstwa C. ?
Dzięki za komentarz ^^
UsuńA długość zaskoczyła pozytywnie, czy wręcz przeciwnie? xD
Postanowiłam troszkę zmienić wizję Mercedes. Nie chcę, żeby wyszła mi zbyt podła i denerwująca, no i chciałabym, żeby ludzie ją polubili.
Oj tak, to już koniec sielanki ^^ Przecież nie może być zbyt różowo ;D
A opisów Twoim zdaniem nie było za mało? Bo jak dla mnie przydałaby się jeszcze strona co najmniej, ale nie chciało mi się już tego dzisiaj męczyć, no i musiałam w końcu coś dodać ;)
Jak dla mnie temperatura optymalna to 26 stopni ^^ Inaczej to żyć nie mogę xD
I tak, szablonik jest autorstwa C. ;)
Znaczy się, rozdział mi się podobał, tylko ja osobiście nie lubię czytać z ekranu, no i męczyłam się z suwakami.
UsuńAle ogólnie jestem całkiem zadowolona, choć na ogół preferuję nieco krótsze notki ^^. Sama też teraz piszę krótsze.
Mi się spodobała taka Mercedes, bo znalazłam w niej trochę z siebie ;P. Ale i tak pewnie nie jest tak denerwująca jak moja Rosalinda, której żaden czytelnik nie lubi ;P.
Cudownie, że koniec sielanki xDDD. nie lubię sielanki, nudno czytać o samych milutkich wydarzeniach.
Opisow jest dobra ilość ^^. Zresztą uważam, że lepiej dać więcej krótszych rozdziałów niż mało bardzo długich.
26 stopni? Łoo, straszny gorąc, roztopiłabym się ^^. 15-22 stopnie jest idealnie jak dla mnie ;PP. I nie pogardzę jakimś deszczykiem i chmurkami, zza których przedzierałoby się łagodne, ale nie palące słonko.
Sama też uważam, że rozdział byłby lepszy, gdyby miał sześć stron, a nie siedem, ale nie byłam w stanie go skrócić, a dzielić nie chciałam.
UsuńSkoro Ty mówisz, że opisów jest wystarczająco, to zapewne tak jest ;)
Oj, z Rosalindą nie jest znowu tak źle ;p Jak leżała w szpitalu była nawet znośna xD
Och, ja deszczu wręcz nienawidzę. Mi to jest wiecznie zimno. Dzisiaj siedziałam na dworze w bluzie i w długich spodniach, gdy mój brat latał bez koszulki xD. Muszę mieć te 26 stopni ^^
Siedem stron? Nie wiem czemu mi się zdawało, że był znacznie dłuższy, serio ^^. 6-7 stron to taka standardowa długość. Zwykle też na tyle piszę (no, niektóre rozdziały miałyby kilkanaście stron, ale je dzielę).
UsuńOpisy zaskoczyły mnie bardzo pozytywnie. Naprawdę wyszły bardzo ciekawie i naturalnie, oraz przede wszystkim - realistycznie. Nie było tu zbędnego wodolejstwa, ani też niedoboru opisów, a zwykle czytając opowiadania narzekam, że za mało opisów.
Ja jak pada, to uwielbiam otwierać okno i wychylać się, żeby wdychać cudowną woń deszczu. Lubię deszczowe dni, serio. Za to jak jest słońce, staram się nie wychodzić, bo mi jest wiecznie za gorąco. Teraz, we wrześniu, może będzie już znośniejsza pogoda, bo lato było okropne pod tym względem :///.
Cieszę się, że Rose mimo wszystko nie taka zła ;P. Ale i tak bardziej polubiłam Evelyn, choć z nich dwóch to chyba do Rose bardziej jestem podobna ;P.
Ja tam się nie spodziewam, żeby rozdziały wychodziły mi dłuższe, ale jakby co też będę je dzielić, bo mało komu chce się czytać 11 stron lub więcej.
UsuńA ostatnio coś mi się przestawiło i wolę pisać opisy niż dialogi. Sama w to nie wierzę xD
A powietrze po deszczu lubię, nie powiem ^^
No a Rose wydaje się być coraz lepsza ;D Ale też muszę przyznać, że Evelyn jest dużo przyjemniejsza no i bardziej barwna. To chyba dobre określenie ;p
No też uważam, że rozdziały powyżej 8 stron to marnotrastwo, bo większość czyta je po łebkach. Mnie na przykład od czytania z ekranu bolą oczy, więc po prostu się męczę, jak musze czytać większą ilość tekstu.
UsuńZnowu jak są za krótkie, to wszyscy narzekają, że za mało. Dlatego stwierdziłam, że jednak 6-7 stron to optymalna ilość. I dałam dość dużą czcionkę, żeby było łatwiej czytać.
Serio wolisz pisać opisy? W sumie dla mnie to dobrze, bo ja kocham opisy ,33. sama dialogi piszę drewniane i piszę ich mało, bo wolę pisać o przeżyciach wewnętrznych postaci. Ewentualnie o otoczeniu ;P.
Rose nie może wiecznie być podła, bo to by było nudne ;P. Ale za to Evelyn ma o wiele przyjemniejszy charakter, jest całkowitym przeciwieństwem zimnej Rose. Bo i ole Rosalinda wszystkich odpycha, tak Evelyn chciałaby się zaprzyjaźnić ze wszystkimi i jest jej przykro, że jest odrzucana i pogardzana. No i jest barwna ;P. uwielbiam jej sposób bycia ;). No i bardzo się cieszę, że tobie się podoba ^^.
Jakub, ehh. Jak na razie mało o nim wiemy, a i tak stwierdzam, że jest sympatyczny. I doskonale go rozumiem jeśli chodzi o pogodę! Ja np. wolę jak wiosną jest pogoda, żeby chodzić w dżinsach i swetrach. Lata nie lubię, właśnie przez to gorąco.
OdpowiedzUsuńJak napisałaś, że Mercedes ma szparę między zębami to szczęka mi opadła i zaczęłam jej momentalnie współczuć. Można jej też pogratulować brata, wspaniały człowiek :D
Ostatni fragment mnie zaintrygował najbardziej, a szczególnie kim jest ten facet i co mu z tego przyszło, że podpalił scenę. I w ogóle skąd on zna Mercedes.
Rozdział bardzo mi się podoba i nieśmiało pytam - czy od września będą się rozdziały pojawiać częściej? ;)
Dzięki za komentarz ^^
UsuńJa lato lubię, ale tylko takie łagodne, do 26 stopni maksymalnie ;D
A szparę Mercedes miałam zrobić w górnej szczęce, ale jednak porzuciłam ten pomysł. A brata jej strasznie zazdroszczę xD
Odpowiedzi na wszystkie pytania, jak sądzę, pojawią się już niedługo ^^
A rozdziały będą pojawiać się częściej ;)
Pozdrawiam!
Piszę ten komentarz trzeci raz, bo moja kochana przeglądarka - Chrome, robi mi dzisiaj jakieś głupie wybryki.
OdpowiedzUsuńNowy szablon widzę. Chyba powraca moda na suwak, choć ja osobiście za tym nie przepadam, ale kto jak woli. Mimo to szablon jest naprawdę obłędny! Z resztą tak samo jak poprzedni.
Co do rozdziału. Zacznę od tego, że według niego jestem rodowitą Polką, bo ja wręcz błagam o odrobinę słońca i wysokiej temperatury w naszym kochanym kraju Jednak moje błagania bardzo rzadko skutkują.
Masz bardzo dużo opisów, a ja wręcz uwielbiam opisy! I do tego jeszcze tak dobre! Z wielką przyjemnością mi się je czytało. Mercedes... Uwielbiam tę dziewczynę! Z chęcią bym się z taką zakolegowała! Cudownie opisujesz jej charakter, sceny z nią.
Cóż nie pozostaje mi nic innego jak z niecierpliwością czekać na rozdział drugi.
Życzę Ci weny, Kornelio. <3
Jeszcze zapomniałam o czymś, przez tę cholerną przeglądarkę.
UsuńA mianowicie zapomniałam zapytać: jakiej czcionki używasz, Kornelio? ;>
Dziękuję za komentarz ;)
UsuńNie spodziewałam się, że każdy będzie wypowiadał się o pogodzie, ale jest to dość interesujące ^^
Naprawdę wątpiłam w to, że ktokolwiek mógłby polubić moją Mercedes, a tu jednak okazuje się, że zyskała sympatię wszystkich. Nie powiem, schlebia mi to xD
A czcionka w rozdziałach to zwykła Georgia ;)
Pozdrawiam!
Ach, ja też miałam ustawić ten szablon na Ścieżce, uprzedziłaś mnie. :D Ale to dobrze, bo jest prześliczny.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał, zresztą tak samo jak poprzedni. "Kłótnia" Mer z bratem była strasznie śmieszna, uwielbiam takie potyczki rodzeństwa. No i pojawiła się Konstancja, której urody naturalnie zazdroszczę. :( Nie dziwię się, że Ruda ma kompleksy. I oczywiście końcówka, która nie pozwala mi czekać z cierpliwością na następny rozdział. Weny, weny i jeszcze raz weny.
Wybacz tak nieskładny komentarz, ale trochę się śpieszę.
Pozdrawiam i czekam na więcej!
Dzięki za komentarz ^^
UsuńA szablon też uważam za śliczny. I moja Mercedes również mogłaby tak wyglądać ;)
Maciej jest uroczy i kocham go najmocniej z całego opowiadania. A rodzeństwo przecież musi się kłócić ^^
Za tą wenę nie dziękuję, żeby nie zapeszyć xD
Pozdrawiam!
Witaj.
OdpowiedzUsuńSzablon! Po prostu mega piękny, nie mogłam oderwać wzroku! Tylko szkoda, że Ty go użyłaś, bo chciałam go wkrótce zmienić na Ginny and Draco. No cóż, jakoś przeżyję ;p
Co do notki:
Mercedes to łatwego życia z ,,braciszkiem kochanym" nie ma. Dogadują się jak papier z... ten tego no... kupą :D Ale jej współczuję, zwłaszcza, że u mnie z siostrą dogadujemy się dobrze.
Świetne zakończenie! Teraz jestem strasznie ciekawa ciągu dalszego! Pisz szybko ;)
Pozdrawiam ;*
Zapomniałam dodać, że polubiłam Jakuba: taki sympatyczny i - jak na pierwsze spotkanie - bardzo miły i słodki. Zobaczymy co będzie dalej ;*
UsuńA ja lubię gdy jest słonecznie i ciepło (oczywiście bez rewelacji trzydziestostopniowego upału, gdy nie wie się, co ze sobą zrobić (szczególnie, gdy pokój ma się od południa) i marzy o odrobinie wiaterku) można wtedy lżej się ubrać, a nie tylko dżinsy i swetry. Chociaż Polacy marudzić będą zawsze.
OdpowiedzUsuńAle wracając do notki. Niewątpliwie najlepsza końcówka. Trzymała w napięciu i aż do końca nie było wiadome, co tak naprawdę się wydarzyło. Zastanawia mnie postać tego chłopaka. Wydaje mi się, że skądś musi wiedzieć kim jest Mercedes i o coś konkretnego chodziło mu, gdy zwabiał ją na scenę.
Za to Kuba to sympatyczny facet. Ale z Maćkiem mają głupie pomysły. I na dodatek odebrali odrobinę radości Mercedes. Aż dziwne, że w krzakach się nie ukryli, by tylko zdobyć tę fotkę ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Zostałaś/eś przeze mnie otagowana/y. Wejdź na http://hendersonowie.blogspot.co.uk/ a dowiesz się o co chodzi :)
OdpowiedzUsuńrozdział mi się podobał choć nie wiem czemu ale ciężko mi się go czytało. strasznie długo. szczerze, chyba bardziej podoba mi się Twoje drugie opowiadanie. wydaje się być ciekawsze...
OdpowiedzUsuńale co do rozdziału. fajny był ten festyn. Mercedes powinna olać brata i zjechać z ślizgawki, szczególnie, że domyślała się że robi to specjalnie.
no i jeszcze ten pożar... ciekawe co z tego wyniknie.
Pozdrawiam!
Obłędny szablon. <3 Kocham zieleń i suwaki, więc z miejsca jestem zachwycona. Plus śliczna dziewczyna na obrazku z boku, oddałabym wszystko za takie włosy. Ale cóż, pozostaje mi zapuszczać i wyrzucać sobie, że obcięłam własne, kiedy sięgały pasa. Głupia byłam, co tu dużo mówić. ^^
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie bardzo mi się podoba, powiem od razu. Jakieś drobiazgi mi zgrzytnęły, ale przeczytałam hurtem trzy rozdziały i nie wiem już, co i kiedy. Cieszę się, że wreszcie pojawiło się opowiadanie, gdzie zło to zło, a nie iskrzący na słońcu posąg.
Polubiłam Jakuba, jak chyba wszyscy. Taki słodziak, przypomina mi jednego pierwszaka z mojej szkoły. Cudowny dzieciak, swoją drogą. :3
Twój styl jest świetny, zwłaszcza opisy. Lubię czytać dialogi, ale opisy to całkiem inna bajka. A przynajmniej wtedy, kiedy nie nudzą. A u ciebie wprost przeciwnie, wciągają bardzo. Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że dodasz go szybko.
Pozdrawiam, życzę weny i wracam do nauki angielskiego. :3
O rany.. czy ten facet, który pojawił się w drugim rozdziale, to ten sam z prologu? Pewnie nie, ale jakoś tak mi się skojarzyło.. wiem, że to już inne czasy, ale nie wiedzieć czemu na myśl przyszedł mi demon… chyba po prostu za dużo horrorów i seriali grozy.. tak, to na pewno to! Mercedes jest taka fajna, nie wiem czemu, ale coraz częściej bohaterki w opowiadaniach są rude, co mi się bardzo podoba. Widocznie rudy jest w cenie teraz (: ale i tak nic nie przebije tekstu o zdechłej kurze, której tak naprawdę nie miała, śmiałam się z tego przez kilka chwil nim przeszłam dalej… właśnie, chcę wiedzieć, co dalej! Nie każ mi zbyt długo czekać, dobrzeee? *.*
OdpowiedzUsuńHej, miałabym do Ciebie pytanie. : ) Mogłabyś się ze mną skontaktować na twitterze? bo niestety zgubiłam twoja nazwę gdzieś.
OdpowiedzUsuńomomomomom, nie wiem co pisać ;o *___*
OdpowiedzUsuńhaha, zatkało mnie. Po pierwsze szablon, śliczny! No piękny, no! Me gusta, no ... haha xD
Po drugie to jak piszesz, normalnie cud, miód i malinka na wierzchu tortu z bitą śmietanką xD Haha, oczywiście teraz się drą, że mam już odejść od kompa, ale jak tylko wrócę, to czytam od razu poprzednie rozdziały i masz wierną fankę, haha ^^ A i Mercedes ? ; o WTF ? samochód, czy laska ? ;o haha, żartuję, słyszałam już to imię w jakimś hiszpańskim serialu, haha ^^ Tak czy owak, weny życzę i pozdrawiam, a jak? ano serdecznie, haha xD
Ja też mam słabość do dziwnych imion - bohaterka na moim blogu ma na imię Beatrycze ;)
OdpowiedzUsuńNo i lecę czytać kolejny rozdział!